poniedziałek, 12 maja 2014

Dysharmonia

Syberia wbiła mi sopel lodu
Do rozrusznika cielesnych nawigacji.
Czerwone krwinki zawiązują się dookoła szyi.
Nikt nigdy nie będzie miał lepszych korali.

Tracić puls na rzecz dysharmonii
Poczuć jak Bóg nierównomiernie leje krew
Po korytach dna oceanu
Urojonych wspomnień.

Tracić orientację w obrazach przeszłości
I znaleźć ukojenie w rozdrożach
I wciąż skropionych rosą ścieżkach.

Zapomnieć, że świat ma tylko 4 kanty
A przecież moja sylwetka więcej ma matematycznych punktów
Niż ten przereklamowany cud Boży.

A może to dzieło człowieka,
Nikt nie widział na własne oczy procesu kreacji
Jakiegoś okręgu stworzonego przez cyrkiel.

A może któregoś dnia zapragnę się obudzić
I dorysuję flamastrem meteoryt i dopiszę jego prędkość.

Może gdy wszyscy na świecie, w tym samym momencie
Bez względu na różnice czasu
Zaczniemy myśleć o pięknej śmierci
Poczujemy się jak dinozaury
W aurze sądu ostatecznego
I z uśmiechem będziemy się opalać
W promieniach
Melancholijnej
Błogości
Istnienia
Nieistnienia

Przeistoczenia. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz